Tak mnie wzieło z samego rana...Z racji niespania.
Owszem,jest kochający mąż,ale czasami wolałabym aby ta miłość wygladała inaczej.Zdrowiem się cieszymy i oby tak dalej,a przede wszystkim aby moje małe rosło zdrowo i przyszło na świat bez komplikacji.Sytuacja finansowa pozostawia wiele do życzenia…chociaż,może bluźnie,bo przecież niebawem przeprowadzimy się do własnego domu.Ale jakie nastawienie może mieć kobieta do tej pory niezależna pod każdym względem,a od kilku miesięcy na łasce teściów i garnuszku u męża.No?Chyba nie ma się co dziwić,że mi się narzekaczka włącza co jakiś czas….
A w domu teściów sielanki nie ma…Ludzie jeszcze młodzi,bo przed sześćdziesiątką,od niedawna emeryci,czyli hulaj dusza piekła nie ma,ale tylko w teorii.Troszkę jakby los ich spotkał nieszczęśliwy,bo szwagierka,córka ich a siostra męża mego,urodziła się chora.To znaczy to jest moja wersja.Bo teściowa twierdzi,że Marzenka urodziła się jako zdrowe i silne dziecko,dostając 10 pkt w skali Agpar,ale szpital i personel zaniedbali i przeziębili dziewczynkę.Stąd objawy typowe dla upośledzenia.Bo Marzenka wygląda jak klasyczny przykład .A zachowuje się jeszcze gorzej.
Teściowie ograniczeni myślowo i zamknięci w swym hermetycznym świecie z powodu córki uczynili jej życie piekłem. Po części swoje też.Kompleks z powodu ich chorego dziecka nakazał im udawać,że wszystko jest w porządku…nie konsultowali się z lekarzami,specjalistami,nie wystarali o jakąkolwiek pomoc medyczną,psychologiczną czy nawet finansową.Dopóki była małym dzieckiem mogli ją ukrywac i tak też czynili,tym samym robiąc tabu z tematu. Moim zdaniem zabawili się jej życiem,chociaż jakby się nie wgłębiać w sytuacje to wygląda to jako desperacki akt miłośći.Czyli są usprawiedliwieni .Koniec końców Marzena w świetle medycznym,prawnym i społecznym jest osobą zdrową.A z praktycznego punktu widzenia wygląda to tak ...Dziewczyna ma prawie trzydzieści lat a jej świat to mały pokoik w mieszkaniu pewnego blokowiska w dużym mieście.Edukacje skończyła na szkole podstawowej…teściowa nie wytrzymała krzywdy jaka działa się jej dziecku i dalej do szkoły nie posłała.Papierek o uczeszczaniu do szkoły zawodowej jednak ma..pewnie drogą jakiś znajomości. Nie oszukujmy się,dziecko z wyglądem charakterystycznym dla dzieci z zespołem down są inne.Wyglądają inaczej,myślą inaczej,żyją inaczej i potrzebują specjalnych warunków rozwojowych.Normalna szkoła to na pewno nie jest dla nich miejsce.Nie wiem jak szła nauka,bo z jej wadą wymowy to wręcz niemożliwe,aby być chociażby przeciętnym uczniem.Dziewczyna wydobywa z siebie bełkot zamiast głosu.Żaden logopeda jej nie widział.Ja mieszkam z nią pod jednym dachem już kilka miesięcy,ale nie rozumiem ani słowa.W sumie ,okazji aby się nauczyć jej języka jest bardzo mało,ale mimo wszystko wypada źle .Więc niech mi tesciowa nie wciska,że Marzenka była przodującą uczennicą!Mogłaby,gdyby znalazala się w odpowiedniej dla siebie placówce!No wiec w szkole kariery nie zrobiła…bo wiadomo.Zamknęli wieć Marzenę w domu.Mama była na zawołanie,bo pracowała na pół etatu dosłownie rzut beretem…ojciec wypruwał sobie flaki by zarobić na utrzymanie rodziny i wychodziło mu to bardzo dobrze.Wracali z pracy,rzucali się w wir obowiązków domowych…po drodze z pracy tesć zdąrzył zrobić zakupy,teściowa zarządziła obiad,przy którym tesć oczywiście pomagał a po zjedzeniu strawy trzeba było poodkurzac,poprać,pokombinować.Marzenka się tylko przyglądała,bo choć zdaniem wlasnej mamusi zdrowa i normalna to po co ma się fatygować.Szybko teściowa przeszła na wcześniejszą emeryture,aby z Marzenką w domu przebywać,bo dziecko przeciez same,a teść nadal nadwyrężał kręgosłup w ciężkiej harówce.No,wtedy to już była bajka dla spółki matka&córka.Codzienne spacery,szczyt marzeń Marzeny,zakupy w super markecie,konsumowanie i rozrastanie się w szerz.Dom wciąż prowadzony był przez żonę i meża,wszelkie obowiązki tez na nich spoczywały,Marzena po dziś dzień nie wie co to słowo oznacza.Pełnoletnią się stała,więc zarejestrowali do biura pracy,aby jakieś tam ubezpieczenie było.O żadną przyszłość dla córki się nie martwili.Po co?Przeciez ma starszego brata,który flaki sobie za granica wyprówa!Przeciez jest rozwiązanie…O sobie tez przyszłościowo nie myśleli…o zabezpieczeniu jakimkolwiek na starość.Ważne,co jest teraz i dzisiaj.Takie własne carpe diem.A syn przecież dom buduje…zmieścimy się wszyscy!Skutkiem takiego podejścia jest obecna sytuacja w której mieszkają w czynszowym mieszkaniu,wydając na opłaty jedną emeryturę a z drugiej żyją.Zero oszczędności,polisy na życie czy chociażby chudziutkiego konta w banku.Na podpaski dla
Marzenki w razie czego.Nie wspomnę o chorobie,wypadkach losowych,śmierci czy
kalectwie…Co wtedy,gdzie i za co? Gdy pralka się zepsuła to latali ze sraczką
po bankach,żeby pożyczkę wziąć.Samochód przejeli po moim mężu,na jego naprawy i
utrzymanie płacimy po dziś dzień.Ich nie stać.Ich cichy plan jest taki,ze na
starość zwala się nam na kark a w spadku zostawią Marzenę.A mąż
tłumaczył…jeszcze jest czas,zróbcie coś…wystarajcie się o rente,jakiś
zasiłek..cokolwiek.Na jakiej podstawie padało pytanie.Przeciez Marzenka jest
zdrową osobą.No to do roboty pogońcie!Ale jak to?Przecież Marzena jest chora!Odpowiadali.
Nie,już mnie
szlag nie bierze…Szkoda moich nerwów i zatruwania sobie życia…Będzie co
będzie.Osobiście życze im dużo zdrowia i długiego życia.Niech starosć ich nie zaskoczy i nie mają nigdy
potrzeby,aby Marzenka podała im szklankę wody czy też zaopiekowała się w razie
czego…
Ale dopadają mnie
koszmary…nie są w cale takie wydumane czy odległe.Chałupę faktycznie budujemy
dużą.Pomieści wszystkich i boję się,ze będzie kiedyś pełniła funkcje domu
opieki.Przeciez maż, nie będzie miał serca odmówić rodzicom.A może zaistnieć
taka sytuacja,że wyjścia nie będzie i wszystko stanie się z automatu.
Kurwa,już myślę o
rozwodzie.
Mieszkać resztę
życia z teściami…Nie mieć nigdy swojego życia,tylko dzielić go z nimi! I do
konca ta kula u nogi w postaci Marzeny…przecież ona nawet dzień dobry mi nie
odpowiada.Na wieśc o mojej ciąży dostała histerii.Brata też nie uznaje,bo jej
rodziców odbiera..musi się nimi dzielić!Nie rozmawiają ze sobą…to znaczy ona z
nikim nie rozmawia poza matką i ojcem.A przecież jest świadoma tego co ją
czeka,wie że jest na nas skazana.Więc jak mam to odbierać?Że póki nie jest od
nas zalezna to ma nas głęboko w dupie a jak przyjdzie czas,że bez nas nie da
rady przetrwać to pokocha silnym uczuciem i obudzą się w niej ludzkie uczucia?
Bo mam poparcie w przykładach na takie zachowanie…na co dzień ani słowa,a gdy
wypadły jej urodziny i pojawiło się prawdopodobieństwo otrzymania prezentu,to
Marzenki pełno wszędzie i jaka gadatliwa!Albo jak przyjechaliśmy z
zagranicznych wojaży z walizką pełną niespodzianek,to wręcz rzuciała się nam na
szyję.A wczoraj gdy znalazłyśmy się w tej samej kuchni,to z prędkością światła
opuściła jej mury nabijając sobie ze dwa siniaki po drodze,bo w pędzie o
futrynę drzwi zahaczyła!Wyrachowana ,rozpieszczona egoistka!Tyle,że nie winie jej a raczej rodzicielkę.Nie wiem jak
ta kobieta po tym jak wyrządziła taką krzywdę własnemu dziecku może spac
spokojnie.A teść?Niepozorny,cichutki,schowany pod pantoflem żony,bo tak
wygodnie!Żygać mi się chce!Mają jeszcze tupet wciskac nam,że Marzenka w razie ich śmierci dostanie zasiłek.Na jakiej podstawie pytamy?A teściowa przewracając oczami odpowiada,że z racji tego,że nigdy nie podjęła pracy!HaHaHa!No nie wiedziałam,że państwo polskie tak honoruje nierobów w tym kraju!