Wcale nie jest tak kolorowo…
Budzę się około piątej trzydzieści z padalczym nastrojem.Wydarzenia z przedwczorajszego wieczoru ładują mi się do głowy z zawrotną prędkością.Nawet LTE nie jest taki szybki.
Z zamkniętymi oczyma wyczekuje momentu wyjścia męza do pracy.Nawet nie udaje,że śpię,dając mu tym do zrozumienia,że wciąż jestem obrażona i nie mam ochoty z nim gadac.Wymusza jednak na mnie całusa.Wychodzi a ja zrywam się,by podpiąć laptopa zanim pomysł na posta i powiedźmy wena nie rozejdą się wraz z rozluźniającą się atmosferą.
Gdyby nie było jeszcze tych za ścianą….
Ech,nie dogodzisz nawet samej sobie.Jeszcze przed chwilą dumałam o tym jaka jestem samotna,tymczasem przeszkadzają mi tescie za ścianą.I szwagierka.Ale co się dziwić….Gdybym tylko umiała przedstawić choć w połowie atmosferę panującą w tym domu..Byłby z tego bestseller.
I to w cale nie dlatego,że nie pracuje i od dziesięciu dni nie mam co z sobą począć…Chociaż to tez,ale swoją drogą.W sumie to chyba przede wszystkim.Przełknełabym te toksyczne zwyczaje,gdybym mogła się stąd wyrwać na parę godzin.Gdy pracowałam nie było aż tak źle…Wracałam wystarczająco późno i zmęczona,aby nie dostrzegać rażących mnie teraz sytuacji.Do tego wszystkiego dochodzą hormony…Z drugiej strony,to zawsze mną rządziły,nie ma więc co zwalać na ciąże.
Prawdą jest,że czuję się jak zwierze zamknięte w klatce.No,może nie dzikie.Wkroczyłam w zupełnie nową rzeczywistość…Najpierw powrót do kraju,nie zdąrzyłam się nawet przyzwyczaić do tej myśli a przeprowadziłam się do zupełnie obcego miasta,weszłam w nową rodzinę,zamieszkałam w domu męża,dostając w prezencie teściów i szwagierkę.W okół mnie inni członkowie familii…babcia,ciocie,kuzynka,której jestem obojętna,druga,której nawet nie znam i trzecia nachalna jak diabli.I szwagier pod jej pantoflem.Nie znam nikogo więcej…Pracując miałam do czynienia z kilkoma dziewczynami.Słowo to idealnie oddaje nasze relacje.Nie zdąrzyłyśmy się poznać,nie mówiąc już o jakiejkolwiek sympatii.Pierwszy miesiąc przechodziłam tak zwany test nowego pracownika.Wszystkie patrzały na mnie wilkiem,drugi to był okres okazywania mi łaski.Odzywały się do mnie oczekując wdzięcznośći z mojej strony.Trzeciego nie dociągnęłam,bo przyszły święta a potem zrezygnowałam.
Bo muszę myśleć przede wszystkim o dziecku.Tego samego zdania był mąż,teściowie oraz reszta składu rodziny.Narada się odbyła i przegłosowano większością głosów koniec mojej kariery.Na szczęście,cytując „miałam prawo głosu” ale i tak się z nim nie liczono.W sumie to oponowałam tylko dlatego,żeby im pokazać,że mam swoje zdanie,ale dałam się niby przekonać,bo tak naprawdę to nie chciałam kontynuować tej pracy.Nie chodzi o to,że trzeba było robić,tylko o warunki.Były nędzne.Umowa na gębę,najniższa krajowa,cieżkie warunki i spora odległość.No i moja rola popychadła.
Wiem,w domu bym nie wysiedziała tego tysiąca czterysta,ale po poprzednich przejściach,ryzykiem byłoby tam zostać.Chociażby ze względu na moją astmę.Widać,że mam wyrzuty sumienia…no bo nie jestem leniem śmierdzącym,chce mi się pracować,ale w takich warunkach aby nie szkodzić ani dziecku ani sobie.Chyba tyle,jako przedstawicielowi gatunku ludzkiego mi się należy?
W domu bywa tragicznie…Od rana do godzin popołudniowych przebywa nas czworo.Teściowa,teść,szwagierka i ja. Rzecz dzieje się na połaci sześciesięciu metrów kwadratowych.
Z młodą spotykamy się przypadkowo w przedpokoju,widuje też jej odbicie w lustrze holu przemykającą ukradkiem z pokoju do pokoju…Nie rozmawiamy.Czasami mówię jej cześć albo dzień dobry,zdarza się,że mi odpowie.Teścia zagaduje częściej,ale on tez małomówny.Za to teściowa nadrabia za wszystkich.Nie zamyka jej się. Najgorzej jak dopadnie człowieka z samego rana w kuchni…jeszcze przed tak pożadanym łykiem kawy.Podnosi mi ciśnienie na tyle,że kofeina już mi nie potrzebna.Doprowadza mnie do furii sam jej głos!Bo to co mówi do mnie nie dociera…wyłączam się automatycznie.W ciągu dnia jest inaczej,albo udaje że słucham i przytakuje,bo jakże inaczej,albo okazuje miłosierdzie i wdaje się w dyskusję.Najczęsciej mam inne zdanie.Bo kto się zgodzi z poglądami jeszcze wiekiem młodej kobiety a umysłem przebywającej już na tamtym świecie?Bo po tym jak rozumuje to powinna mieć sporo ponad sto lat.Zacofana do granic możliwośći.Jeszcze bardziej fałszywa i udająca bogobojną.
Ma też swoje dobre strony.Zeby nie było,że diabeł z niej wcielony.Ale ten blog nie będzie raczej obiektywny.Przecież muszę gdzieś sobie ponarzekać!