Co prawda jesteśmy młodym małżeństwem,ale nasz staż
związkowy zbliża się do okrągłej dziesiątki.
Różnie było przez tą dekadę lat między nami.Ale jest
zupełnie normalnym na przestrzeni tylu lat poznać wszelkie smaki relacji damsko
męskich,zarówne te gorzkie jak i te słodkie,wysublimowane i odstraszająco
typowe.
Mężon mój wychowany został przez rodziców nadopiekuńczych.Pępowina
po dzień dzisiejszy nie została całkowicie odcięta.Być może taka jest rola
matki i nie ma nic przesadnego w relacjach syna i jego rodzicielki,ale ja
wychowana w zupełnie innej rodzinie mam odmienne spojrzenie.Nas mama miała
kilkoro.Nie było warunków na rozpieszczanie się nad dziatwą.Oboje rodzice dużo
czasu spędzali w pracy aby nakarmić gromadkę.Zajmowaliśmy się sami sobą a ja
jako najmłodsza byłam uprzywilejowana.Ale nawet to nie dało mi luksusu
pieszczot i poczucia,że jestem kochana.Nie zaznałam matczynej troski,nie
odczułam ojcowskiego ciepła.A rodzeństwo,dla którego opieka nade mną oznaczała
rezygnacje z zabaw na podwórku też nie okazywało entuzjazmu.
Tak wiec,aż tak różni postanowiliśmy spędzić życie
razem.Mężon pewnie w nadzieji,że moje ramiona będą kontynuacją tych matczynych
a ja z oczekiwaniem,że w końcu będę mogła kochać i być kochaną.I nie wychodzi…
Brakuje czułośći,dotyku,poczucia bezpieczeństwa.
Gdy mężon po pracy wraca do domu,ja dostaje buziaka w
przelocie..Potem udaje się do kuchni podac mu obiad a on w tym czasie rozmawia
z rodzicami.
O tym jak im minął dzień.Ja dowiaduje się tyle ile zdołam
usłyszeć przez dwie ściany.
W weekendowe poranki,tak jak dzisiaj,mężon przyzwyczajony
do wczesnego wstawania także nie śpi od kilku godzin,gdy zachodze do kuchni aby
wypić wspólnie kawę nie zastaje go tam…natomiast dochodzą mnie głosy z dużego
pokoju i udaje mi się wyróżnić głosy teściów i ślubnego mego rozprawiających o
naszej przyszłośći.
Czasami nie zdąrzy przede mną uciec i zasiadamy do kawy
wspólnie…dopijamy mniej więcej do połowy,gdy zaczyna być słychac krzątaninie
budzących się państwa X.Wtedy słysze z ust mężonka…Idę pogadać z
rodzicami.Zostaje sama.
Gdy w rodzinie wypada jakas impreza,na którą świętującemu
trzeba kupić prezent zgadnijcie jakie jest moje zaangażowanie?Sięgam zaledwie
do kieszeni po pieniądze,bo to,za co płace wybiera tesciowa.Jako,że otaczamy
się tylko rodziną męża,to teściowa wie najlepiej co kupić,a mąż mój wie,że to
jej trzeba się radzić.
Kazdy nasz dylemat rozpatrywany jest przez teściów…czy to
chodzi o to co kupić cioci Krysi na imieniny,czy jakie szambo będziemy instalować
w naszym domu.Mnie,przy dużej dawce szczęścia,udaje się wypowiedzieć swoje
zdanie jako ostatniej…czesciej nawet nie jestem o nic pytana czy dopuszczana do
rozmowy.
Musze się wykłócać aby zostało wzięte pod uwagę to co
myślę.Akurat to się sprawdza,ale mam już dosyć sprzeczek,wymuszania w ten
sposób rozmowy i zwracania na siebię uwagę.
Chciałabym być najważniejsza.Jak każda żona chyba…Marzy
mi się,aby mężon po powrocie z pracy nie widział świata poza mną..tak chociaż
przez pięć minut.
Abym czuła się jak jego druga połowka a nie piąte koło u
wozu.Aby decyzje podejmowane były przez instytucje naszego małżeństwa a nie
przez całą rodzinę.A wcześniej rozmowa dotycząca danego tematu prowadzona była
między mną a mężem.Chciałabym móc robić zakupy,gotowac obiady,preperowac
desery,prać,prasowac i dbać o naszą prywatność bez udziału teściowej.To
ostatnie jest niby wykonalne,bo jak pójdziemy na swoje to teściowa chyba nie
będzie miała tupetu,ale pewnośći,że mój mąz wracając po pracy nie zajdzie
najpierw do rodziców to nie mam….A jest mu po drodze.
Przeraża mnie to co piszesz...
OdpowiedzUsuńAle ciągle mam wielką nadzieję, że jak już przeprowadzicie się na swoje wszystko się zmieni i nabierze koloru!
Będziecie wtedy prawdziwą rodziną, sami dla siebie!
Tylko rób wszystko, aby po narodzinach Maleństwa teściowa nie chciała przejąc pałeczki, bo wtedy klękajcie narody...nie da Wam spokoju!
Ściskam! :*
Ale jesteście przecież razem już bardzo długo, i zawsze tak było, że to teściowa była na pierwszym miejscu, czy jakoś tak nagle po ślubie się odmieniło?
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i czytam i mam wrażenie jak bym czytała o sobie. Masz taki problem jak ja. Mój mąż to też mami synek przez rok mieszkałam z nim i jego rodzicami pod jednym dachem tak samo się zachowywał, nic nie skutkowało na niego do póki się nie wyprowadziłam po porodzie do swoich rodziców i już tam zostałam. Od kąd się wyprowadziłam mąż mnie w końcu zauwazył i wykańczamy dom by jak najszybciej być na swoim i być razem. Moja rada wyprowadźcie się gdzieś od teściów jak najszybciej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
O raaaju współczuję i nie dziwię się nic a nic ostatnim Twoim zdaniom. Trzymam kciuki, aby stało się, tak jak chcesz. I szacun, że dajesz tak dzielnie radę w tej sytuacji!
OdpowiedzUsuń