środa, 18 czerwca 2014

Okrapiane łzami

Przymykam oczy na pewne zdarzenia,udaje,że niektóre sytuacje nie miały miejsca,wmawiam sobie,że to nie tak jak to wygląda…Że to wszystko moje hormony ciążowe,przewrażliwienie,zły odbiór danych.A gdy już nie znajduje usprawiedliwień i wytłumaczenia to zagryzam zęby,zaciskam pięści i robie wszystko aby nie zareagować.Udaje się w 90 % .Z jednej strony jestem z siebie dumna,bo otwarta wojna z tesciową mogłaby  skutkowac brakiem dachu nad głową czy zupy w misce a powinnam przetrwać jeszcze trochę,właśnie po to aby jak najszybciej zakończyć ten etap współżycia z nią i jej mężem oraz córką.Z drugiej co raz trudniej mi spojrzec sobie w oczy,za to że pozwalam się tak traktować,poniżać,obrażać…Mówią,szanuj się a uszanują Cię inni.Ale znam tez takie powiedzenie,w którym mowa o wykorzystywaniu czyjejś życzliwośći.I może to jest tak,że wybieram to co mi akurat pasuje i nie jestem w stanie spojrzeć prawdzie w oczy,ale mi na szacunku teściowej nie zależy.Nie mam zamiaru go zdobywac.Bo w jej mniemaniu zasluga oznaczałaby przytakiwanie i hipokryzja a na to nie umiem się zdobyć.Mogę przemilczeć,mogę niedopowiedzieć,umiem trzymać język za zebami nawet wtedy gdy należy się odezwać,ale nie potrafię zachowac się wbrew swoim zasadom a już na pewno nie udawać i zgadzać się dla zasady.Ostatnio sporo w moim życiu takich sytuacji gdzie wywierana jest na mnie presja…gdy ona wyczekuje,że przytaknę,że się z nią zgodzę albo będę biła brawo.Nie,ode mnie oklasków niech się nie spodziewa!A już na pewno nie umiałam przemilczeć rozmowy w której dawała mi dobre rady i stawiała się jako przykładna matka i żona.A jak doszło do tego,że dawała mi lekcje życia to już mi wszystko zobojętniało i choć bardzo dyplomatycznie to powiedziałam swoje.Niech uczy Marzenkę!Bo tamta z pewnością nie wie co znaczy życie.
Jak w ogóle można mieć taki tupet  i dawać mi rady,wzorując się na przykładach o których nie ma się pojęcia.Nie chcę opisywać konkretnych zdarzeń,ale z całą pewnością mogę je porównać do tego,że teściowa moja opowiada z zachwytem jak jest w Amazonii…z wszystkimi szczegółami,emocjami,zagrożeniem jakie niesie tamta dzicz,podczas gdy jej najdalszą podróżą było wyrwanie się pekaesem 500 km od domu na ślub swojego syna.I nawet to okupione było łzami i pretensjami,że musi się fatygować,że Marzenkę na 3 dni trzeba samą w domu zostawić,że to taki kłopot.No,ale to na marginesie…Miałam dużo szczęście w dotychczasowym życiu,że nie spotkałam rownie zakłamanej osoby.A może to i nieszczęście,bo nie jestem przygotowana i zahartowana?
A ślubny mój..już sama nie wiem,bo rozmowy na ten temat to są ekstremalne tabu i lepiej nie wywoływac wilka z lasu,ale albo udaje że tego wszystkiego nie rozumie albo faktycznie tak zapatrzony w mamusie,że nie widzi.Nie mam w nim oparcia…zresztą,akurat w tej kwestii nie szukam go tam bo wiem,że spotkam się z dezaprobatą.W rodzinie są przebąkiwania na ten temat,że mi współczują,że teściowa fałszywa,że dwulicowa,ale nikt nie ma odwagi powiedzieć tego głośniej…
A chciałabym,bo myśle,że trochę by mi ulżyło.Tyle,że znam tesciową na tyle,że śmiało mogę się powołac na powiedzenie „pluj świni w ryj a powie,że ciepły deszcz pada”

W sumie to są momenty gdy to wszystko co się dzieje nawet mi pasuje.Bo kształtuje to moje podejście i kiedyś łatwiej będzie mi powiedzieć „nie” A przyjdzie taki czas,gdy się zestarzeją czy pochorują…choć daj im Panie Boże zdrowie i długie życie,co by swoją latoroślą się zajmowali.No ale przy naturalnej koleji wydarzeń kiedyś odejdą i chyba a raczej na pewno ktoś będzie musiał zająć się Marzenką.I właśnie gdy w swoich rozmyślaniach dochodzę do tego momentu to pojawia się wielkie NIE jako zapłata za moje łzy i nerwy,podczas gdy powinnam beztrosko delektowac się swoim stanem i w spokoju oczekiwać przyjścia na świat mojego dziecka.Tego,że zatruwają mi ten cudowny okres nie zapomnę nigdy!

5 komentarzy:

  1. Przykro mi Kochana bardzo, bo doskonale Cię rozumiem i wiem co przechodzisz :(
    Ciężko jest ubrac się w grubą skórę i udawac, że wszystko jest w porządku.
    Myślę, że czułabyś się lepiej w całej tej sytuacji mając męża, który stoi za Tobą murem.
    Wierzę z całego serca, że cały ten cyrk skończy się, kiedy pójdziecie na swoje z dala od tej rodzinki...
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi przykro, ze takie emocje w Tobie wywoluje ludzie ktorzy tak na prawde powinni dbac o Ciebie i szczegolnie ze wzgledu na ciaze traktowac czulej.
    Szkoda, ze maz jest ale jakby nie za Toba a za nimi. Oby sie zmienilo kiedy juz sie wyprowadzicie. Trzymam kciuki za lepsze jutro u Was!
    P.S. mozesz wylaczyc weryfikacje obrazkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na temat teściowych się nie wypowiadam, ale powie Ci kobieto: trzymaj się! I bądź kiedyś inną teściową niż Twoja :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja gdy wprowadziłam się do teściów to własna siostra rodzona mojej teściowej powiedziała mi że długo z teściami pod jednym dachem nie wytrzymam i cóż miała rację. Po urodzeniu dziecka zamieszkałam u swoich rodziców. Myślę że twój mąż stoi między młotem a kowadłem czyli miedzy toba a swoja mamą dlatego pewnie nie reaguje.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. To straszne. Znajdujesz kogoś z kim chcesz budować życie, a tu...na drodze staje Pani Mama!

    OdpowiedzUsuń